Bycie eko jest w modzie. Nie ukrywajmy, to nie tylko kwestia przekonań i świadomych wyborów, ale przede wszystkim mody; to właśnie chęć bycia „na bieżąco na topie” ukierunkowuje nasze decyzje, przede wszystkim te konsumenckie. Jako, że ekologiczny styl życia i bycia nie zamyka się tylko w segregowaniu śmieci i oszczędzaniu wody pod prysznicem, różnorodne branże poszerzają swoją ofertę o produkty i usługi dobre zarówno dla planety, jak i dla naszego zdrowia. Najważniejszą z nich jest branża spożywcza i szeroko rozumiana „zdrowa żywność” – wszak jesteśmy tym, co jemy.
Warto sobie wytłumaczyć, co kryje się pod tym magicznym terminem – a ściślej rzecz ujmując, pod nazwą „bio” żywności.
Żywność BIO – co to oznacza?
Według oficjalnej definicji terminem „bio żywności”, zamiennie nazywanej „żywnością ekologiczną” określa się żywnością pochodzącą z produkcji ekologicznej, która zakłada na wszystkich jej etapach produkcji, przygotowania i dystrybucji stosowanie metod określonych w rozporządzeniu Rady (WE) 834/2007 w sprawie produkcji ekologicznej i znakowania produktów ekologicznych.
Żywność BIO – żywność bez dodatków
A tłumacząc „z polskiego na nasze”, bio-żywność to wszystkie produkty, które powstały zgodnie z określonymi normami, w najbardziej naturalny sposób, i zawierają tylko niezbędne dla danego produktu składniki, bez zbędnych dodatków, w postaci wypełniaczy, aromatów i konserwantów. Co najmniej 95% składników danego produktu pochodzi z certyfikowanych upraw ekologicznych, a na etapie produkcji wszystkie składniki, jak i produkt finalny, wolne są od wszelkich skażeń i zanieczyszczeń, np. pozostałości pestycydów. To właśnie sposób pozyskiwania i produkcji ekologicznej żywności decyduje o jej właściwościach odżywczych oraz zbawiennym wpływie na ludzkie zdrowie i samopoczucie. A zalet wynikających ze spożywania eko produktów jest całe mnóstwo.
Spożywając zdrową żywność, dbamy o swoje zdrowie — Zalety spożywania produktów EKO
Poprawa metabolizmu, kondycji skóry i włosów, samopoczucia, zapobieganie nowotworom i chorobom cywilizacyjnym, a także wspomaganie ich kuracji, jak również wspomaganie w leczeniu bezpłodności czy depresji, to tylko kilka z wielu zalet spożywania bio żywności. Spożywając zdrową żywność, dbamy o swoje zdrowie zarówno w teraźniejszości, jak i w przyszłości. Odpowiednie odżywianie jest w stanie zapewnić zdrowie również przyszłym pokoleniom. W jaki sposób?
Sposób odżywiania ma wpływ na zdrowie – historia naszych dziadków i pradziadków
Zastanawialiście się kiedyś, jak to jest, że pokolenie naszych dziadków i pradziadków (szczególnie to urodzone w międzywojniu), mimo upływu lat „trzyma się” tak dobrze, zarówno fizycznie, jak i umysłowo? Przecież ludzie ci w większości żyli skromnie, szczególnie jeśli żyli na wsi, wielu z nich skończyło tylko podstawową szkołę i ciężko pracowało, nie znali też żadnych szczególnych diet czy trybu życia, określanego dziś jako „zdrowy”; pędzili „tradycyjny” żywot, skupiony wokół, nieraz ciężkiej, pracy i domu, bez chodzenia na siłownię, jogę i zażywania suplementów.
Niejeden współczesny pięćdziesięciolatek jest w gorszej kondycji fizycznej niż przeciętny osiemdziesięciolatek, i to z reguły „powojenne” pokolenia trapione są częściej przez choroby cywilizacyjne- cukrzycę, miażdżycę czy nowotwory. Sekret tkwi w diecie na etapie wczesnodziecięcym oraz w diecie matki, nie tylko w okresie ciąży i jej planowania (o czym we współczesnych czasach powszechnie już wiadomo), ale również w tej prowadzonej na całym, wcześniejszym etapie życia.
Czasy bez cukru, białej mąki i żywności przetworzonej
W okresie międzywojennym w Polsce nie było w powszechnym obrocie ani białej mąki (która jest dużo uboższa w składniki pokarmowe niż razowa- ponieważ zawiera tylko bielmo a nie całe ziarno), ani cukru (wtedy w Polsce zaczęto dopiero rozkręcać przemysł cukrowy), ani przetworzonej żywności w postaci dań instant czy konserw; fakt, można było te produkty w naszym kraju kupić, jednak patrząc przez pryzmat tego, że Polska była wtedy, jakby tego nie ująć, krajem rolniczym, żywność taka była spożywana raczej przez niewielki procent zamożnego społeczeństwa, głównie żyjącego w miastach, podczas gdy zdecydowana część obywateli, odżywiała się w sposób tradycyjny, bazujący na lokalnych, nieprzetworzonych produktach. Dzisiaj ten ówczesny sposób odżywiania nazwalibyśmy „bio-odżywianiem”. Jedzenie mało przetworzone i świeże, lepiej się przyswaja i dostarcza wielu składników odżywczych, a co za tym idzie, wpływa pozytywnie na zdrowie, także długofalowo.
Pierwotne odżywianie. Dieta i styl życia praojców dla optymalnego zdrowia – Ron Schmid
Ujął to m.in. Ron Schmid w swojej książce „Pierwotne odżywianie. Dieta i styl życia praojców dla optymalnego zdrowia”, w której opisuje on wnioski własnych obserwacji zależności między sposobem odżywiania a zdrowotnością populacji- z pozycji człowieka żyjącego w drugiej połowie XX w, oraz powołuje się na pochodzące z lat 20. Tych i 30.
Tych XX w. wyniki badań dr Westona A. Price’a, nad wpływem sposobu odżywiania na ludność należącą do ówczesnych „ludów pierwotnych”- czyli ostatnich grup rdzennych mieszkańców poszczególnych kontynentów, których sposób odżywiania pozostał „nie tknięty” przez szalejący wtedy boom na żywność przetworzoną- m.in. wspomnianą już białą mąkę, żywność i konserwy;
Weston A. Price – wpływ jedzenia na wady zgryzu u młodych pokoleń
Pan Weston A. Price skupiał się akurat na wpływie spożywania ówczesnego „współczesnego” jedzenia na wady zgryzu u młodych pokoleń, wychowywanych na cukrze i białej mące (z zawodu był dentystą, i gdy z czasem, po kilkunastu latach w zawodzie zaczęli trafiać do niego młodzi pacjenci z dużymi wadami uzębienia, zaczął szukać przyczyny tego stanu), poczynił również szereg obserwacji dotyczących wpływu jedzenia na zdrowie przyszłych matek i ich potomstwa. W wielu kulturach istniały ówcześnie zasady co do spożywania szczególnych pokarmów przez kobiety spodziewające się dziecka lub będące w połogu, które to miały zapewnić zdrowie zarówno kobiecie, jak i dziecku. Z punktu widzenia współczesnego człowieka, spożywanie lub niespożywanie na danym etapie życiowym poszczególnych roślin lub części zwierząt zakrawa o zabobon, jednak ma to swoje naukowe uzasadnienie, ze względu na bogactwo witamin, białka czy tłuszczów, zawartych w danym produkcie, a niezbędnych do prawidłowego rozwoju dziecka.
Polska kuchnia międzywojenna
Przekładając to na nasze polskie podwórko, podstawą dobrej kondycji współczesnych seniorów była tradycyjna dieta ich matek, oparta głównie na ciemnym pieczywie, produktach mlecznych czy warzywach. Wbrew stereotypowi tradycyjna polska kuchnia nie opierała się 80 lat temu na mięsie, gdyż te było drogie, i jedzono je raczej od święta (wszak, aby pozyskać mięso, trzeba było ubić zwierzę, a te, chowane w sposób tradycyjny, nie przybierały tak szybko na masie jak ich współczesne odpowiedniki. I były zdrowsze.). Pokolenie powojenne, mające już powszechniejszy dostęp do konserw czy białego pieczywa, chętniej po nie sięgało, do czego przyczyniała się również odpowiednia reklama czy ogólna dostępność tego rodzaju żywności na rynku. Wpływ na zdrowie naszych pradziadów miało również niewątpliwie spożywanie większej ilości rożnych gatunków roślin niż współczesny człowiek (na pocz., XX wieku było to ponad 250 gatunków, głównie roślin rodzimych, w tym dziko rosnących, zwłaszcza na przednówku; współczesny Polska spożywa ok. 100 różnych gatunków roślin, w dużej części obcego pochodzenia- pomarańczy, pomidorów, bananów). Urozmaicona dieta dostarczała o wiele więcej różnych składników odżywczych; współcześnie echa niegdysiejszego „jedzenia wszystkiego, co zielone” możemy odnaleźć w tak popularnych dietach wegańskich, w których rezygnujemy z produktów zwierzęcych na rzecz większego ilościowo i gatunkowo spożycia roślin; szukamy roślinnych zamienników białka i tłuszczu, co daje pozytywne rezultaty; to wcale nie jest tak, że okazjonalne jedzenie mięsa jest złe, tylko nasza, współczesna dieta roślinna jest zbyt mało zróżnicowana, więc kiedy zaczynamy szukać roślinnych zamienników, dostarczamy sobie więcej składników odżywczych. Tak jak robili to nasi dziadkowie, w poszukiwaniu żywności sięgając po młodą pokrzywę, szczaw czy gwiazdnicę,
Pestycydy a uprawia żywności
Inną sprawą, mającą wpływ na jakość żywności jest stosowanie pestycydów na etapie wzrostu roślin (to samo tyczy się stosowania hormonów i antybiotyków podczas chowu zwierząt). Szczególnie herbicydów, które mają zwalczać chwasty; ponad 90 % z nich to związki organiczne, mające za zadanie niszczenie niechcianych roślin. Ale to nie jest wcale tak, że jeśli inną roślinę niż docelowo zwalczany chwast spryskamy (gdyż oprysk jest najpopularniejszą metodą dozowania preparatów) herbicydem, spłynie on po niej jak po kaczce i zabieg pozostanie bez większego znaczenia dla zdrowia jej późniejszych konsumentów. Rośliny „odporne” na działanie poszczególnych preparatów posiadają z reguły zdolność metabolizowania substancji czynnych (ludzkim językiem- rozkładają te substancje, co z kolei powoduje, że nie wnikają one w głąb tkanek rośliny i nie zaburzają jej cyklu życiowego) lub też są niewrażliwe na ich działanie (nie wchodzą w interakcję z zastosowaną substancją). W wielkim skrócie: fizycznie preparat pozostaje na roślinie uprawnej, ale nie zaburza jej wzrostu i rozwoju, co z kolei czyni z niechcianym chwastem, który ginie.
Okres karencji i okres prewencji w uprawie roślin
W ochronie roślin w odniesieniu do stosowania pestycydów często używa się dwóch terminów – „okres karencji” i „okres prewencji”.
Okres karencji oznacza czas, jaki musi upłynąć, od momentu zastosowania środka chemicznego do momentu zbioru rośliny lub jej części celem przeznaczenia do konsumpcji lub przetwórstwa.
Okres prewencji oznacza okres, jaki musi minąć od momentu zastosowania preparatu do momentu podjęcia „prac” przez owady pożyteczne- np. przez pszczoły czy trzmiele; oba te okresy z reguły wyrażane są w godzinach, dniach lub tygodniach.
Terminy i stosowanie się do nich z reguły ładnie wyglądają tylko na papierku, np. na ulotce informacyjnej załączanej do preparatu; w praktyce jest to jednak nadal często pic na wodę i fotomontaż, gdyż wielu producentów rolnych ich najzwyczajniej w świecie nie przestrzega, ze względu na chęć zysku; często zdarza się, że owoce czy warzywa zbierane są przed upływem okresu karencji, a następnie „leżakują”, w oczekiwaniu na upłynięcie wymagane czasu- a w poszczególnych organach roślinnych procesy metaboliczne zachodzą wolniej lub wcale, w związku z czym pestycydy są spożywane przez finalnego konsumenta.
Okresu prewencji, niestety, wielu konwencjonalnych rolników nie przestrzega wcale, stosując środki w dogodnym dla nich momencie, np. z pogodowego punktu widzenia, nie bacząc na to, iż trwa właśnie moment oblotu pszczół.
Złe i szkodliwe praktyki w rolnictwie
- Zdarza się również, iż rolnicy „chomikują” na zapas poszczególne preparaty, w związku z ich rychłym wycofaniem z rynku, a czynią to ze względu na ich dobrą skuteczność.
- Zdarza się również, niestety dosyć często, że środki ochrony roślin stosowane są niezgodnie z ich przeznaczeniem , np. preparaty zawierające glifosat (popularny Roundup) stosowane są w uprawach rzepaku, gryki lub prosa, celem desykacji (dosuszania) tych roślin przed zbiorem;
często ma to miejsce w momencie, gdy na dany dzień i godzinę rolnik umówiony był z podwykonawcą dysponującym odpowiednim sprzętem do zbioru (kombajnem), a po przyjeździe na pole okazuje się, że rośliny są jeszcze zielone (ponieważ przez tydzień padało i nie miały kiedy doschnąć).
Wtedy odpala się ciągnik, wlewa się do opryskiwacza glifosat, pryska się pole, rzepak czy gryka w parę godzin obsycha, zbiera się plony i zawozi na skup, a ze skupu do tłoczni.
A normy skażenia w takim pozyskanym z rzepaku oleju? Normy są przy górnej granicy dopuszczalnych stężeń, ale się mieszczą. A skoro się, mieszczą, przeciętny Kowalski nie powinien panikować. Z drugiej jednak strony, dla dopuszczalnych stężeń spożycia dziennego rtęci, kadmu czy ołowiu też są określone normy, a raczej nikt się nie garnie, żeby je wyrabiać.
Pestycydy wpływ na człowieka
Spożywanie żywności z pozostałościami pestycydów powoduje szereg zaburzeń hormonalnych (szczególnie u kobiet, gdyż szereg substancji czynnych z oprysków jest podobne budową do kobiecych hormonów- estrogenów, i organizm ludzki reaguje na nie jak na te naturalnie występujące hormony, powodując ich nadmierną akumulację w organizmie, skutkującą szeregiem zaburzeń). A zachwiana gospodarka hormonalna wpływa na wszystko – na wagę, wygląd skóry, samopoczucie, metabolizm i płodność; będzie również wpływać na zdrowie dziecka, gdyż jest ono zależne od zdrowia matki.
W Polsce przedwojennej i tej wczesno powojennej pestycydów nie było. Były, owszem, pierwsze próby ich użycia, eksperymenty, ale nie było tego w powszechnym obiegu, a już na pewno nie w takiej skali, jak obecnie. Więcej środków chemicznych było używane na terenach nieistniejących już PGR-ów, szczególnie w okresie szybkiego wzrostu gospodarczego tj. w latach 1950-85. Niestety, do dziś wskaźnik chemizacji rolnictwa utrzymuje się na wysokim poziomie, co z kolei przekłada się na jakość produktów spożywczych i zdrowie konsumentów.
Żywność eko a pozostała żywność
Zaraz zaraz, jak to jest, że w ogóle używamy terminu „zdrowa żywność”? Czy to znaczy, że pozostała żywność w sklepach jest niezdrowa? I tak, i nie, w wielkim skrócie. Żywność „eko” jest jak najbardziej naturalna, najmniej przetworzona, a cały proces jej produkcji jest kontrolowany i obwarowany przeróżnymi, wyśrubowanymi normami. Najbardziej naturalna, czyli taka jak dawniej.
Moda na bycie EKO w Polsce
Moda na „eko”, jak większość trendów, przyszła do Polski z Zachodu. Pierwsi z określeniem „bio” i „eko”, umieszczanym na opakowaniach żywności spotykali się Polacy, wyjeżdżający do Europy Zachodniej w początku lat 90.
Dla mieszkańców Francji czy Niemiec oznaczenie BIO / EKO sygnalizowało, że produkt taki był „wychuchany i wydmuchany”, bez grama chemii, zaś w nasi rodacy mieli przed oczyma takie jedzenie, jakie kupowali w Polsce przed wyjazdem.
Lata uzależnienia gospodarki od ZSRR skutkowały ograniczonym dostępem zarówno do środków ochrony roślin, jak i substancji wykorzystywanych w przemyśle spożywczym -barwników, konserwantów, aromatów. Podczas gdy na Zachodzie tradycyjną żywność trzeba było specjalnie znakować, u nas prawie wszystko było „bio”.
Produkcja ekologiczna – powrót do tradycyjnego rolnictwa
Jeden z rolników ekologicznych, zapytany o to , co zrobił aby przestawić się na produkcję ekologiczną, jak prowadzi swoje gospodarstwo, jakie specjalne zabiegi pielęgnacyjne wykonuje w polu, odpowiedział, że robi dokładnie to, co robił jego ojciec i dziadek, z tą tylko różnicą, że zamiast konia używa ciągnika; wszystkie zabiegi, terminy i sposoby, jakie stosuje, zgodne są z wielowiekową tradycją, przekazywaną z ojca na syna, co pozwala na utrzymanie upraw w zdrowiu i czystości, dzięki czemu nie musi stosować wspomagaczy w postaci oprysków czy sztucznych nawozów.
Kluczem, zarówno w udanym prowadzeniu gospodarstwa, jak i w odżywianiu, jest powrót do korzeni.
Skoro kluczem w powodzeniu upraw jest trzymanie się tradycyjnych terminów i zabiegów, to kluczem w utrzymaniu naszego zdrowia winno być tradycyjne odżywianie się, z zastosowaniem jak najmniej przetworzonej żywności, do trawienia i przyswajania, której jesteśmy genetycznie przystosowani- czyli bazującej na rodzimych dla naszej strefy klimatycznej produktach. Tylko wtedy będziemy w pełni zdrowi, gdy będziemy odżywiać się zgodnie z tym, co mamy zapisane w genach.
Zapraszamy do zapoznania się z naszą ofertą produktów BIO